Nie jestem zainteresowany filmem, który widzowie będą rozpatrywać w kategorii wartości. Akceptuję fakt, że nie wszystkie są do pogodzenia.
Na pierwszym planie filmu jest MacGuffin*, ale tłem historii jest młoda dziewczyna zawieszona między dwiema rodzinami. Każda z nich zabija na swój sposób. Jedni nie dają możliwości żadnego wyboru, a drudzy podjęli już wszystkie decyzje. Przyrównać to można do palindromu. Świat obraca się sam niezmieniony i niezmiennie: jak w lustrze.
Mój film jest ostatecznie historią miłosną. Wcześniejsze moje filmy również krążyły wokół tego tematu. Były to historie o nieodwzajemnionej miłości, zakazanej miłości, miłości do własnego siebie. Uważam, że nie warto opowiadać innych historii niż miłosne.
W końcówce filmu „Czarnoksiężnik z krainy Oz” Dorotka, strach na wróble, tchórzliwy lew dowiadują się, że wszystko czego im brakowało mieli przy sobie. Dowiedzieli się, że w ogóle się nie zmienili, że zawsze byli mądrzy, współczujący czy dzielni i że nie ma drugiego takiego miejsca jak dom. Wcześniej w ogóle sobie tego nie uświadamiali. Bystry zawsze będzie bystry, współczujący zawsze będzie współczujący, dzielny będzie dzielnym, a dom zawsze będzie domem. Nic nigdy się nie zmieni. Ale czy rzeczywiście nie możemy nic zmieniać? Pogląd o braku szansy na jakiekolwiek zmiany jest równoznaczny z brakiem możliwości doskonalenia, poprawiania, ulepszania. Optymiści jednak wierzą w możliwość poprawy. Ktoś inny mógłby natomiast stwierdzić, że dzięki niezmienności nie ma ryzyka pogorszenia.
Pojawia się pytanie, w jaki sposób zmiany są możliwe, a w jaki nie? Czy nie jesteśmy z natury palindromiczni, odporni na zmiany bez względu na to, jak bardzo, paradoksalnie, się zmieniamy. Ktoś może uważać idee że się nie zmieniamy za posępny sposób myślenia.
* MacGuffin – termin wprowadzony przez Alfreda Hitchcocka oznaczający przedmiot, bądź wydarzenie posuwające akcję do przodu, a istotne dla rozwoju intrygi. MacGuffinem są np. butelki z uranem w „Osławionej” Hitchcocka.